Pierwszy Post i co tu dużo gadać..od razu horror, który z czystym sumieniem i ręką na sercu poleciłbym nawet największemu wrogowi. Hiszpańskie kino grozy nie urzekło mnie jakoś specjalnie, jestem z tych którzy lubią na filmie się bać, duchy, nawiedzone domy, opętania i egzorcyzmy, no wiecie o co chodzi. W produkcjach Hiszpańskich nie znajdywałem tego czegoś, czegoś co potrafiło wywołać na mojej skórze ciarki, czegoś po czym w nocy nie mogłem zasnąć. Do czasu. Do czasu, gdy na ekrany polskich kin trafił "REC". Przed filmem miałem wątpliwości, lecz kilkukrotnie obejrzany trailer rozwiał je szybciej niż się pojawiły. A więc zrobiłem popcorn, kupiłem wielką butelkę Coli, pod pazuchę zabrałem jeszcze poduszkę, koc, jakieś czipsy i w końcu zabrałem się za oglądanie. Film już od początku mnie zaintrygował, spotykamy coś nowego, widok z kamery, myślałem, że będzie to błędem lecz jak się później okazało był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Z każdą chwilą czułem się coraz bardziej wkręcony w film, a dzięki wykorzystaniu właśnie technologi widoku bezpośrednio z kamery reporterskiej chwilami mogłem poczuć się jakbym to ja stąpał po zalanych ciemnością zakamarkach kilkupiętrowej klatki schodowej. W końcu pojawił się motyw pierwszoplanowy, motyw wirusa, po prostu motyw zombie lub jak kto woli - żywych trupów. Myślałem, że będzie to kolejny chłam typu " Dzień Żywych Trupów" czy choćby " Ziemia Żywych Trupów ". Jednakże określenie "zombie" nie oznacza od razu złego filmu. I tak właśnie jest z Hiszpańskim filmem. Cały film jest ułożony w logiczną całość, cały czas budowane jest uczucie napięcia, nie jest to film przewidywalny, w każdej chwili ktoś z zakrwawioną twarzą może wyskoczyć z drzwi obok których właśnie przechodzisz. Mimo, że Zombie wyglądają klasycznie to jednak sposób odegrania ich ról jaki narzucił sobie reżyser jest wręcz zadowalający. Są to agresywne, pozbawione skrupułów bestie, które tylko czyhają by Cię dopaść. Cały film opiera się o kamienicę, do której łatwo się dostać, lecz wyjście z niej jest już niemożliwe, dosłownie i w przenośni. Bohaterowie pozostali przy życiu za wszelką cenę walczą z pojawiającymi się z biegiem czasu coraz to liczniejszymi grupkami żadnych krwi żywych trupów. Nie chcę tu oczywiście zdradzać fabuły filmu, to dla tych którzy jeszcze go nie widzieli dlatego nie będę aż tak ingerował w to co się dzieję w produkcji. Dodatkowym atutem jest również świetne zakończenie. Film nie kończy się happy endem jak przez większość filmu mogłoby się wydawać. Zakończenie sprawia, że od razu wiemy iż następna część musi się pojawić i z niecierpliwością będziemy czekać na jej pojawienie się. Końcówka buduje w nas coś co sprawia, że po filmie codziennie będziemy wklepywać w wyszukiwarkę "REC 2" lub coś w ten deseń.
Reasumując: Hiszpańskie kino w końcu mnie zaskoczyło, zaskoczyło mnie pozytywnie. Widzom o słabszych nerwach stanowczo odradzam oglądanie tejże produkcji, równocześnie jednak polecam ją wszystkim tym, którzy lubią się bać, szukają w horrorach tego czegoś co ja i pewnie setki milionów innych ludzi znalazło w "REC". Ja z tego miejsca mogę Was zapewnić, że obejrzeniu tego filmu długo o nim nie zapomnicie, nie zmieszacie go z błotem siedząc w sobotni wieczór w gronie znajomych, wręcz przeciwnie. Myślę, że wielu z Was tak jak i ja się w nim zakocha i poleci każdemu tą pozycję. Strach, napięcie i tajemniczość jakie płyną z tego filmu są czymś wspaniałym. Od tego czasu coraz częściej zaglądam w tytuły hiszpańskich reżyserów, z mniejszym lub większym apetytem. Jedno jest pewne. "REC" to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika filmów, dla tych którzy lubią się bać. W mojej skali na 10 możliwych punktów, otrzymuję aż 9 (z biegiem przekonacie się, że u mnie to dużo)
Zapraszam do komentarzy oraz propozycji filmu, który powinien być przeze mnie opisany, a teraz spokojnej nocy.
Pozdrawiam. S.H.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz